Przejdź do głównej zawartości

Niemcy w obliczu kryzysu globalizacji


Amerykanie stworzyli podstawy pod globalizację. Niemcy dostały ogromną szansę. Wprawdzie powiedziano im, że bezpośredniej polityki zagranicznej nie będą mogli prowadzić, ale za to dostali „zielone światło” na robienie biznesu. Oczywiście pozostałe państwa miały z tego skorzystać, po to aby wzmocnić integrację europejską. Pozwolono im handlować gdzie się da, gdyż gospodarka to zdecydowanie był ich „konik”. Niemcy oczywiście tego posłuchali i już w latach 70 zostali mistrzami eksportu, ich gospodarka eksportowała więcej od amerykańskiej czy też japońskiej gospodarki. Pojawiła się później idea zmiany przez handel – reżimy miały się demokratyzować. Co więcej, eksportowali oni nie tylko do państw zachodnich, ale też za "żelazną kurtynę" i krajami wtedy rozwijającymi się (czyli tzw. Trzeciego Świata), czy też blokiem państw niezaangażowanych. To pozwoliło im zdobyć doświadczenie na rynkach i wyćwiczyć się w konkurencyjności eksportowej. Po 1990 roku znacznie im to pomogło, kiedy bariery w handlu przepływach kapitałowych były bardzo szybko liberalizowane. Wówczas niemieckie państwo handlowe rozkwitło. Jasno pokazuje to statystyka mówiąca, iż pomiędzy 1990 a 2020 rokiem – zależność od handlu zagranicznego była w przypadku Niemiec największa z całej grupy G-7.

Widać to nawet na poniższym wykresie – gdzie obroty handlowa są zsumowane:


Wykres. Zależność od handlu zagranicznego – obroty handlowe w relacji do PKB w krajach G7 w latach 1990 i 2020

Źródło: Bank Światowy

Niemiecki biznes od początku orientował się bardzo mocno na eksport. Szła za tym pewna ideologia i myśl – tzn., że jeżeli będziemy współpracować z państwami powiedzmy mającymi problem z pewnymi regułami demokratycznymi, to będziemy je zbliżać do Zachodu. Cała liberalna idea handlu światowego się na tym zasadzała. Otóż państwa, które prowadzą ze sobą intensywny handel nie będą ze sobą wojować, będą wymieniać się ideami (kontakty osobiste). Nie ma możliwości, żeby to się przerodziło w konflikty zbrojne. Dzisiaj wydaje się to śmieszne, ale przez jakiś czas się udawało – elity były przekonane, że to jest właściwa droga. Jeżeli  chodzi np. o wymianę z Rosją, to rzeczywiście nie tyle doszło do wyeksportowania niemieckich idei (co najwyżej pewnych modeli konsumpcji), a raczej do zaimportowania do Niemiec wątpliwych praktyk rosyjskiego systemu oligarchicznego (niejasnych wpływów kapitałowych, dziwnych fundacji, korupcjogennych układów).

Światowy układ oparty na globalizacji zaczął mieć problemy już przed epidemią koronawirusa. Przełomowym momentem był kryzys finansowy i gospodarczy, który zrodził sporo resentymentu antyglobalistycznego przeciwko otwarciu gospodarczemu. Zwłaszcza, że ceny za ten kryzys nie zapłaciły wcale elity gospodarcze tylko ludzie (osoby, które miały hipoteki). I ten właśnie kryzys m.in. przyczynił się do wygranej w wyborach Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych. Wówczas w Niemczech zaczął być widoczny niepokój, widać było że idee protekcjonizmu przenikają do mainstreamu. Aczkolwiek to była idea polityczna.

I nagle pojawiła się pandemia koronawirusa, która Niemców zabolała w sposób szczególny. Postawiła ona pod znakiem zapytania cały system optymalizacji, czyli tam gdzie jest najtaniej – budujemy fabrykę, łączymy poszczególne lokalizacje produkcji w skomplikowany system, a pozwala na to: otwarty handel, tani transport, dobra komunikacja. Epidemia zaczęła to wszystko zaburzać i niektóre branże zostały zmuszone do przerwania produkcji. Uświadomiło to zarządom, że nikt nie uwzględnia czynnika ryzyka. Wszyscy skupili się na lokalizowaniu produkcji w miejscach, gdzie jest ona najtańsza, natomiast nie uwzględniono co się stanie, jeżeli handel przestanie być możliwy. Pojawiły się pomysły, żeby ściągnąć produkcje bliżej Niemiec, ewentualnie do samych Niemiec (rozproszyć ją regionalnie) – zamknięte łańcuchy dostaw i produkcji.

Kolejną przyczyną jest oczywiście wydarzenie, które rozpoczęło się 24 lutego bieżącego roku i niestety trwające nieprzerwanie do dziś, czyli agresja Rosji na Ukrainę. Ta wojna pogłębia problemy podażowe, ponieważ niemieckie koncerny samochodowe miały problem z dostawami z Rosji (surowce). Natomiast problemem długofalowym jest to, iż pojawią się konflikty polityczne, funkcjonuje wewnętrzna rywalizacja napędzana sankcjami politycznymi (chodzi o globalny system). I wcale nie chodzi tutaj o Rosję, która w stosunku do Niemiec sprzedaje tak mało surowców, że jest to zaledwie 2% udziału. Natomiast o państwa, które w tej całej sytuacji mogą skłonić się do takiego jakby „sojuszu autokracji” państw, które chciałyby mieć lepszy dostęp do surowców, technologii, alternatywnych wobec dolara środków płatniczych etc. I te państwa mogą chcieć pogłębić współpracę z Chinami, a są to oprócz Rosji – Pakistan, Bliski Wschód, Indie, Brazylia, Republika Płd. Afryki. Jeżeli taki scenariusz by się ziścił, to model globalizacji optymalizacyjnej, do której przyzwyczaili się Niemcy i wiele innych koncernów – może się kolokwialnie mówiąc rozsypać.

W słynnym zdaniu przemówienia (z 27 lutego b.r.) kanclerz Niemiec (Olaf Scholz) mówił o „Zeitenwende”, czyli momencie zwrotnym historii. Można wywnioskować więc, że niemiecki naród jest świadomy zmian na świecie, prawdopodobnie bezpowrotnych. Aczkolwiek nie mówił on konkretnie o niemieckiej polityce, która taką zmianę aktualnie przechodzi, tylko że warunki dookoła się zmieniły. Diagnoza zatem dotyczyła bardziej świata niż samych Niemiec. Owszem, zapowiedziano wzrost wydatków na zbrojenia na politykę obronną, przyspieszenie transformacji energetycznej i uniezależnienia się od rosyjskich węglowodorów. Czynnik przyszłości globalizacji rozumieniu pozycji Niemiec jako mediatora i pośrednika relacji międzynarodowych, tutaj gra rolę – należałoby jeszcze dodać strach przed wojną i lobby gospodarcze, które boi się ceny za swoje błędy. Niesamowitym jest fakt, iż kultura takiej awersji wobec ryzyka, ostrożności, zmiany stopniowej (na tym bazował niemiecki kapitalizm) – doprowadziła do tego, że z jednej strony jest totalnie zależna od rosyjskich węglowodorów, eksportu do Chin, a w polityce bezpieczeństwa od USA. I w tej chwili są to 3 ogromne dylematy, które państwo niemieckie ma do rozwiązania. Nie przygotowali się bowiem na aspekt ryzyka. 

Scenariusze wydarzeń, które mogą nastąpić:

-Niemcy będą próbować bronić status KWO; scenariusz tych, którzy liczą na to, że ta wojna zaraz się skończy (wciąż nie jest to wykluczone, ponieważ jeżeli kryzys gospodarczy okaże się bardzo dotkliwy i pojawią się problemy w integracji europejskiej, np. strefie euro to Niemcy mogą chcieć zająć rolę takiego mediatora), czyli utrzymanie polityki takiej jaka jest 

-gospodarka między platformami; dojdzie do pewnego "pęknięcia" między sferą polityki zagranicznej/globalnej, a polityki gospodarczej (konfrontacja między klubem demokracji, a autorytarnych systemów)

-całkowite podzielenie świata zarówno politycznie jak i gospodarczo (przynajmniej czasowe); gospodarka skoncentruje się na nowym systemie (eksport za wszelką cenę, porzuci efektywność, a będzie stawiać na rozpraszanie ryzyka, oszczędność zasobów, radykalna transformacja energetyczna, budowanie zamkniętych obiegów i produkcja dóbr publicznych w dużo większej skali niż dotychczas)

W niemieckim mainstreamie, do którego zaliczamy partie tworzącą koalicję rządzącą (czyli SPD, Zieloni i FDP), zwolennikami najbardziej radykalnego scenariusza są właśnie Zieloni, którzy mają w swoim programie też cele tranformacji energetycznej, cyfrowej, prawa człowieka, przebudowy systemu gospodarczego. Wicekanclerz Robert Habeck zapowiedział jeszcze w styczniu, że będziemy odchodzić od wskaźnika PKB (zacznijmy koncentrować się na dobrach, które zwiększają nasz dobrostan), ale ta dyskusja trwa od wielu lat i chociaż wszyscy to PKB krytykują - to jednak się go trzymają. Być może to co się w tej chwili dzieje, czyli pandemia i wojna daje politykom napęd do wprowadzania zmian, a wręcz zmusza ich do tego. Przykładowo - dotąd wszyscy wiedzieli, że koszty energii będą rosły, ale politycy bali się, że w każdym europejskim kraju na ulice wyjdą żółte kamizelki. W tej chwili to jest bardzo efektywne z punktu widzenia ekonomii politycznej. Można powiedzieć, że odpowiedzialnym za rosnące ceny jest Putin i społeczeństwa zaakceptują przyspieszenie tej transformacji energetycznej. Tyle w kwestii Zielonych. Wśród SPD i FDP, liberałowie chcieli by pewnej kontynuacji w gospodarce (bronią interesów koncernów), a socjaldemokraci mają tendencję polityków, którzy jednak myślą o utrzymaniu pewnych kontaktów z reżimami (rozmawiać, prowadzić dialog). 

Im dłużej trwa wojna - tym bardziej świat będzie się dzielił. Zachód zdecyduje się na bardzo poważne zmiany wewnętrzne, na większą spójność polityczną na zewnątrz, ale też na reformy gospodarcze, które były długo blokowane przez m.in. lobby gospodarcze, przyzwyczajenie oraz zyski, które można było osiągać dzięki dotąd funkcjonującej globalizacji. 


Sandra Kasprzak


Komentarze